niedziela, 11 października 2015

Rozdział 3 - Pączek

Na początku dziękuję, za komentarze pod 2 :) <3 Przepraszam za błędy. Rozdział nie wydaje mi się zbytnio ciekawy, jednak plany na przyszłe są takie, że akcja się trochę rozwinie... mam nadzieję.  Mam też nadzieję, że taka długość nie przeszkadza... i pytanie czy dodawać gify?
Amy na Wattpad: Amy
________________________________________________________________

Potknęłam się własnie na ostatnim stopniu, zaryłam mocno rekami o brudny marmur szkolnych schodów i podnosząc się z kolan stanęłam wyprostowana. Żywy żar wypełniał mi płuca, rozrywając je od wewnątrz, kiedy przemierzałam szybkim krokiem opustoszałe już korytarze.
Wdech. Wydech. Wdech...
Poprawiłam włosy, aby zasłoniły wczorajsze rozcięcie na skroni, spuściłam rękawy po same opuszki i ściągnęłam przeciwsłoneczne okulary. To co działo się aktualnie w mojej głowie, było czystym huraganem. Nie wejdę tam! Nie stanę przed całą klasą, przepraszając za spóźnienie, zwłaszcza, że nie było mnie na trzech poprzednich lekcjach. Nie przed Zaynem....
Wdech. Wydech. Wdech...
-Przepraszam za spóźnienie.
-Dzień dobry Winter, mam nadzieję, że się wyspałaś- spojrzałam na Dena kiwając niemo głową.
Jak najszybciej znalazłam się przy swojej ławce słysząc cichy pomruk śmiechu na tą uwagę. Nie podniosłam wzroku do końca lekcji tępo wbijając go w białe, kratkowane kartki zeszytu. Trzęsłam się... Znowu. Ostatnio stało się to moim nałogiem, odczuwanie zimna... nawet w ogrzewanej klasie, gdzie siedziałam przy samym kaloryferze.
-Mam nadzieję, że każde z was już powoli zaczęło pisanie listu. Pamiętajcie to ważna praca.
Chcąc czy nie chcąc mimowolnie zwróciłam oczy na osobę siedzącą równolegle w moim rzędzie pod samą ścianą, zaczesując włosy za ucho. Kakaowe tęczówki skupiły swoją uwagę i nawet stąd mogłam dostrzec powiększające się źrenice. Nie patrzał prosto w oczy, jego spojrzenie było skupione na czymś, co widniało nieco wyżej, co do teraz pulsowało delikatnym bólem, tuż przy skroni. Najwidoczniej miał jakąś super moc... Promienie Rentgena w oczach? Stłamsiłam w sobie prychnięcie śmiechem, ale jak inaczej mógłby dostrzec tą małą ranę, pod taką warstwą podkładu. Czułam jak wywierca we mnie dwie dziury. Jak prześwieca mnie na wylot. Raptownie zaczęłam wyginać swoje palce, czując napływającą krew do twarzy. Stało się duszno, powietrze było gęstsze, a głos profesora wydawał się być tak głośnym, jakby osobiście wrzeszczał mi teraz do ucha.
Zadzwonił dzwonek. Jako pierwsza zerwałam się z miejsca wrzucając swoje puste notatki do torby i jak najszybciej uciekłam z tego małego pomieszczenia.
Stanęłam w kolejce po lunch, czując jak żołądek przywiera mi do kręgosłupa. Tęga pani, z miłym uśmiechem i okrągłym brzuchem wysunęła z okienka talerz obiadu. Pochwyciłam jedynie jeszcze jabłko i jakiś sok.
Z trudem odnalazłam jedyną wolną ławkę w tej strasznej, zatłoczonej dżungli, więc od razu się na nią nakierowałam. Przepychając się pomiędzy tłumem ludzi , zatrzymałam się na sekundę przy stoliku, przy którym siedział mulat. Koło niego już spoczywała Shopi, zatapiając palce w jego ciemnych włosach.
-Czego Winter?- wycedziła przez zęby.
-Chciałam się zapytać co z tą pracą na...- zignorowałam ją i ponownie spojrzałam na Malika. Trzymał jedną rękę na udzie rudowłosej dziewczyny i z niechęcią ją oderwał wstając, by podkreślić to jak bardzo nade mną góruje.
-Jak to co? Grzecznie ją zrobisz, sama... Mam nadzieję, że nieźle sobie poradzisz, bo jak nie inaczej z sobą pogadamy, pączku- zacisnął mocno szczękę trącając mój brzuch palcem.
Usłyszałam za sobą ciche śmiechy. Jak można być takim idiotą!? Jak ty możesz być taką idiotką!?
-Nie ma sprawy- podniosłam głowę wyprostowana jak struna, odłożyłam swoją tacę na ich stolik odwracając się i szybko wymijając ludzi odeszłam, przyspieszając kroku na samym końcu.
W końcu stanęłam przed kolejną klasą, w której mieliśmy mieć lekcje. Odechciało mi się jeść, wręcz przeciwnie... poczułam podchodzące do gardła wymioty. Spojrzałam na swoje nogi. Może i byłoby to jakieś rozwiązanie?

***

-Amy! Amy zaczekaj!- przyspieszyłam kroku. Mój autobus właśnie miał odjeżdżać, a z osobą która mnie goniła nie chciałam mieć nic do czynienia.- Kuźwa Amy mówię do ciebie!
Złapał za moje ramię obracając przodem do siebie. Zniżył twarz na tą samą wysokość, czułam jak jego mięśnie się napinają, a następnie rozluźniają. Odeszłam krok do tyłu, ale usilnie mnie trzymał przy sobie.
-Zayn mam autobus- syknęłam.
-Pieprzyc to, posłuchaj.
-Zostaw...-wyrwałam się w końcu- jeśli tak ma wyglądać, każda nasza rozmowa po prostu powiedz! a nie wyśmiewasz się przy wszystkich... ja...!!! Ghyy... jesteś po prostu kretynem!
Tego było za dużo, matkę mogłam znieść, nawet ojca, ale jeśli on będzie uważał mnie z tłustą świnię nie wyrobię. Przez głowę przebiegł ten sztuczny uśmieszek, to jak dotknął moich żeber, to jak bardzo w tym momencie to paliło...
-Przepraszam, rozumiesz... przepraszam. Masz rację jestem kretynem, ale ... tak będzie lepiej.
-"Będzie lepiej"?- wyrzuciłam ręce do góry, już nie pamiętam kiedy ostatni raz pozwoliłam sobie na taki upust złości i to w obecności kogo? Człowieka, którego znam ledwo dzień. Którego nie mogę zrozumieć, nie mogę połapać co się dzieje? I dlaczego tak jest? Dlaczego nie mogę go po prostu olać, tak jak wszystkich? Co jest takiego nie tak?- Niby dlaczego tak uważasz?
-Bo... Bo tak, kuźwa Amy przepraszam, nie musisz się tak bardzo wściekać.
Wypuściłam głośno powietrze. Miał rację. Nie powinnam, nie musiałam. On nie rozumie. "Pączek" Ha ha. Może nie był to wielki powód na taką złość, ja po prostu nie chce by kolejna osoba mnie uważała za kogoś takiego. Nie zrozumie. Nie może. Jest idealny i nikt nie powie o nim nic złego. Nic. Nic.
Idealne oczy, długie ciemne rzęsy o takim samym kolorze co gęste włosy. Usta o kolorze truskawki  i dobrze zarysowane mięśnie. Kto by powiedział coś złego na jego temat? Nie wie jak to jest być wyśmianym....
-Ja... zapomnij-machnęłam ręką.
Koło nas przejechał własnie mój "powrót do domu" na co jęknęłam cicho. Poczułam długie, silne palce oplatające się wokół mojego nadgarstka.
-Zawiozę cię i jeśli chcesz możemy od razu popracować nad tym listem- spojrzałam na niego pytająco- No chyba nie sądzisz, że naprawdę chciałem, abyś sama go napisała.- Zaparłam się jedną nogą zmuszając by, utrzymał kontakt wzrokowy jeszcze przez chwilę.- No, nie przepuściłbym okazji, by po przebywać z tobą jeszcze dłużej, ktoś musi ciebie powkurzac.
Ruszyliśmy szybko w stronę czarnego auta i już po kilku minutach zabójczej jazdy zatrzymaliśmy się przed bramką ciemnozielonego domu. Malik nie wygląda na kogoś kto przejmował by się przepisami drogowymi i okazywał to tym jak prowadził. Wysiadając miałam dość na kolejny miesiąc.
W duchu liczyłam, że rodzice będą aktualnie w pracy i wstrzymując oddech przeszłam szybko pomieszczenia na parterze. Nikogo nie ma.
Dziękuję.
Wróciłam do przedpokoju, w którym cały czas stał Zayn, opierając się o framugę drzwi wejściowych. Rzucił mi przelotne spojrzenie jakby wszystko dookoła go bawiło. Mnie nie... Jeśli rodzice go tu zauważą to ja będę miała przechlapane, nie on.
-Idziemy?-spytałam przemierzając korytarz.
Torbę rzuciłam gdzieś w kąt szybko odwieszając czerwona bluzę na wieszak. Czułam jego obecność za sobą. Czułam jak jego oddech łaskotał mnie przyjemnie po szyi, a oczy muskają moje ciało.
-A więc?
Mulat przechadzał się po pomieszczeniu, dotykając wszystkiego co tylko się w nim znajdowało. Od zdjęć, po płatki kwiatów na biurku, strun gitary w rogu. Nawet przewieszone rzeczy na oparciu krzesła. Jakby chciał poznać całą jego fakturę, każdego głupiego elementu. Siedząc na dywanie mogłabym patrzeć godzinami, jak porusza się z zaciekawieniem po mojej sypialni, stąpając cicho po skrzypiącej podłodze, jakby nie chciał obudzić śpiących potworów z wiszącego na szafie rysunku z moich dziecięcych, szczęśliwych lat.
W końcu usiadł koło mnie na środku pokoju, opierając się o ramę drewnianego łóżka. Trącił mnie delikatnie łokciem, posyłając uśmiech. Ciarki przebiegły wzdłuż kręgosłupa, a ja sięgnęłam pod łóżko wyciągając spod niego plik pustych kartek i zaczepiony o róg skuwką długopis. Spojrzał na mnie jak na swego rodzaju wariatkę. Tak trzymam kartki pod łóżkiem i co z tego?
W porównaniu do jego domu mój był zwyczajny... bardziej prosty.  Próbowałam zniwelować fakt, iż nasze uda stykały się delikatnie, a woń fajek przeszła już na wylot płuca, mieszając się z zapachowymi świecami. Do tej pory nie miałam zielonego pojęcia, o co chodzi z tą pracą domową, po krótkich wyśnieniach przyłożyłam długopis do białej kartki, ale na tym się skończyło.
List. List do zmarłej osoby... Też sobie wymyślili. O czym mamy niby do tego kogoś napisać? Powietrze po prostu się ''nie ruszało'', a obecność mulata coraz bardziej mi przeszkadzała. Rozpraszał mnie jak tylko chciałam zapisać pierwsze słowa.
-Masz coś?- zapytał, spojrzałam na niego spojrzeniem "nie żartuj sobie"- To nie może być takie trudne.
-Nie?- podałam mu kartkę- Więc ty pisz, a ja sobie popatrzę.
Uśmiechnął się łobuzersko, odkładając na bok to co mu podałam.
Kiedy jego ręce znalazły się na moich żebrach, do polików nabiegła krew. Oddech stał się nie równy przez wywoływane łaskotki. Nie przeszkadzał mi nawet ból wywoływany przez stłuczenia, kiedy leżałam na jasnym dywanie wijąc się z śmiechu i prosząc by przestał. Odeszły wszystkie myśli. Cała dzisiejsza sytuacja. Po prostu się śmiałam. Po raz pierwszy od bardzo dawna...
Żyłam.
Wtedy coś trzasnęło drzwiami. Coś? Ktoś! Rodzice.
-Amy jesteś?- zamarłam w pierwszej chwili. Tata nie mógł zobaczyć tutaj Malika. Po prostu... Nie. Siedziałam cicho wlepiając przerażony wzrok w drzwi. -Szmato, wiem, że tu jesteś!
To oznaczało tylko jedno. Nie jest trzeźwy. Moja osoba sama z siebie przywołała zapach alkoholu w pamięci. Napięłam wszystkie mięśnie podrywając się do góry.
-Musisz iść- szepnęłam- Słyszysz. Proszę.
Zayn patrzył na mnie z zrezygnowaniem, współczuciem, ale i chęcią stawienia oporu na moją prośbę. Nie ruszył się z miejsca, nawet nie drgnął. Jego brwi złączyły się zabawnie po środku, marszcząc przy tym czoło. Do uszu dobiegł mnie dźwięk wchodzenia po schodach. Pchnęłam mulata delikatnie w stronę okna podnosząc szkło, tak by mógł zejść. Nie było wysoko. Sama kiedyś się stąd tak wymykałam, dopóki nie zostałam przyłapana. Był zdezorientowany. Nie wiedział co się dzieje i dobrze. Podałam mu szybko buty, które zdjął przy drzwiach pokoju.
-No proszę idź.- chłopak zapierał się patrząc w moje oczy.
-Amy, ale...
-Wyjaśnię ci później-szepnęłam patrząc na niego ponownie, błagalnie. Przeczesałam opadające włosy na oczy i zagryzłam mocno dolna wargę.
-Pójdziesz ze mną na imprezę?
Zaprzestałam prób wypchnięcia go siłą przez okno. Co?!
-Co?
-Wtedy pójdę... ten weekend.
Czułam jak ojciec się zbliża. Już był pod samymi drzwiami, kiwnęłam tylko głową. Nim zdążyłam się obrócić Zayn był już na parapecie i zniknął z pokoju, w tym samym momencie, w którym na progu stanął tata.
-Przepraszam byłam w łazience- kiwnęłam w stronę drzwi znajdujących się w pomieszczeniu.
Mruknął coś niezrozumiale zaczynając się chwiać. W pewnej chwili zaczął opadać w dół. Podbiegłam chwytając go za bok i poprowadziłam do jego sypialni. Co ja do cholery zrobię? Przecież nie mogę iść na tą imprezę. Zbiją mnie.
Kiedy położyłam rodziciela na łóżku, ten tylko ponownie coś mruknął łapiąc mnie mocno za nadgarstek. Poczułam jak jego paznokcie wbijają się w moją bladą skórę.
-Kto tu był ty mała suko?-wycedził otwierając gwałtownie oczy.
-Nikt- pociągnął mnie do siebie za uścisk, tylko po to bym się do niego zbliżyła, a druga dłoń dosięgnęła policzka.
-Kłamiesz!
-Nikt przysięgam- wyrwałam się wycofując z pokoju.
Nie mogę iść.
__________________________________
Zwiastun Amy:

4 komentarze:

  1. Super rozdział i wg cały blog czekam na next ♡!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział i wg cały blog czekam na next ♡!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku no super,nie mogę się doczekać następnego

    OdpowiedzUsuń
  4. Bajeczny rozdział <3
    Po pierwsze, Zayn zachował się okropnie w towarzystwie elity szkolnej. Jak mógł tak upokorzyć Amy? Czy ona nie dość się już nacierpiała..? Ale może po tym, jak usłyszał jej ojca, jak mu się trochę zwierzyła itp. już nie będzie tego robił? No, nadzieja matką głupich, ale i tak wierzę w Zayna.
    I zaprosił ją na imprezę <3
    Ale będzie miała przerąbane, jak jej ojciec się o tym dowie.
    Kurewska sytuacja.
    czekam na nexcik <3
    itisnotourloveaiff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń