czwartek, 25 lutego 2016

Rozdział 19- Kocham Cię Amy

Beznadziejność tego rozdziału przewyższyła poprzednią xD Przepraszam za błędy :/
                      może ktoś byłby ciekaw... ---> Tumblr 
________________________________________________________
Nie byłam pewna czy to gdzie teraz jedziemy to dobry pomysł. Bałam się ludzi, choć zadziwiająco szybko oswoiłam się z Zaynem. Wiedziałam, że nic mi nie zrobi, ale co do reszty....
Obserwowałam mijających przechodniów. Zdjęłam buty opierając plecy o szybę w drzwiach i położyłam stopy na jego kolanach. Bezwiednie pocierałam palcami o jego spodnie spoglądając przez dużą przednią szybę.
-Trudno mi się skupić na drodze jak tak robisz- podskoczyłam wyrywając się z zamyślenia, przyjrzałam się jego twarzy nie wiedząc o co dokładnie chodzi. Zdjął jedną dłoń z kierownicy i przejechał łagodnie po stopie powodując łaskotki. Uśmiechnął się. Dobrze wiedziałam, że czuł mój wzrok cały czas na sobie.- Kto normalny chodzi w trampkach w środku zimy?
-Najwyraźniej nie jestem normalna- szepnęłam mocniej osadzając palce, aby go poirytować.
-Wiem, jesteś wyjątkowa- wbił swoje ciemne tęczówki w moje. Czułam jak krew napływa mi do policzków.
-Przestań- usiadłam. Zaparkował gdzieś na poboczu.- To tutaj?
-Nie- bez ostrzeżenia ścisnął mnie za biodra i przełożył przez skrzynie biegów usadawiając mnie na swoich nogach. Zadrżałam.- Jesteś taka krucha... Zaczyna mnie to wkurwiać.
-Nie mów tak- odchyliłam powoli głowę do tyłu, kiedy łagodnie za moim pozwoleniem przyssał się do szyi- Jestem ciężka, możesz mnie puś...
Krzyknęłam cicho, kiedy przygryzł wrażliwą skórę i wbił mocno palce. Wiedziałam, że powstaną tam kolejne siniaki. Połączył nasze wargi całując gwałtownie i brutalnie, jakby starał się wymierzyć miłą, a zarazem najsurowszą karę.
-Miałaś już tak więcej nie myśleć- wysyczał. Odepchnął moje ciało finezyjnie do tyłu napierając nim na kierownicę.- Nawet nie zdajesz sobie sprawy co by się teraz działo z tobą, gdyby nie ostatnie wydarzenia. Sprawiłbym, że byłabyś najszczęśliwszą osobą na świecie- ujął moją twarz- Jesteś idealna Amy, zapamiętaj to.
Nie prawda... Czy on naprawdę nie widzi, że jestem zupełnym przeciwieństwem idealnego człowieka? Beznadziejna, głupia, durna Amy. Dobrze wiem co ludzie o mnie myślą.... że jestem bezwartościowa, biedna, psychicznie chora... Czy on jest ślepy, że tego nie widzi?
Poczułam krople opadające na palce, które spoczywały na jego torsie. Jego serce nagle przyspieszyło pod cienką powłoką koszulki. Otarł dłońmi policzki. Pozwolił mi ułożyć głowę w zagłębieniu szyi zapewne nie mając pojęcia co wywołało łzy. Przyciągnął mnie bliżej ruszając ponownie pojazdem.
Nie obchodziło mnie zbytnio, że ma teraz ograniczoną widoczność i możliwość ruchu. Dobrze wiem, że nie ma nikogo lepszego w prowadzeniu samochodu.
-Dlaczego w ogóle zwróciłeś na mnie uwagę?- mruknęłam niewyraźnie.
-Już ci mówiłem, bo jesteś wyjątkowa, nawet jeśli ty tak nie uważasz- jego klatka za wibrowała.
-Bo jestem kretynką.
-Bo jesteś wszystkim- poczułam jak napina się niczym struna- bo jesteś wszystkim... dla mnie.- przylgnęłam mocniej do jego ciała.
Prychnęłam cichutko z zadowolenia. Mruczałam mu do ucha dopóki znowu się nie zatrzymaliśmy. Założyłam nieporadnie buty i wyszłam potykając się o własne nogi. Malik zdążył złapać moje ramię stabilizując równowagę. Usłyszałam jego śmiech, kiedy podniosłam wzrok.
Przede mną stały dwa duże namioty, w których gromadzili się ludzie. Obok przebiegł dzieciak ściskając w rączkach parę dużych łyżew. Lodowisko?
-Wspominałem, że to miejsce w którym się osobiście upokorzę?
-Tak- parsknęłam zakrywając usta- skąd wiedziałeś, że lubię jeździć?
-Tak łagodna osoba jak ty musi potrafić robić coś co potrzebuje dużo gracji- przez głowę przeszedł mi pewien fakt- chociaż potykasz się o własne nogi dużo częściej niż przeciętny człowiek.
Zostawiłam płaszczyk w samochodzie wiedząc, że przy jeździe zrobi się cieplej w grubej bluzie.
Poszłam popatrzeć na to co dzieje się na lodzie, w tym samym czasie Zayn skoczył po łyżwy dla naszej dwójki. Wrócił dosłownie w mgnieniu oka i już wchodziliśmy na śliską powierzchnię.
Nie patrząc na chłopaka odbiłam się ząbkami od lodu i okręciłam powoli na samym środku. Kiedy uniosłam wzrok Malik wylądował na lodowisku, stłumiłam głośny śmiech i znalazłam się tuż obok niego, pomagając wstać.
Splotłam nasze palce utrzymując za nas obojga równowagę, mówiłam jak powinien się poruszać i o dziwo zaczynał łapać. Wykonałam kilka zwinnych obrotów rozstawiając ręce. Lodowisko zaczynało pustoszeć wraz z nadchodzącą porą obiadową.
Jeździłam i obracałam się bez przerwy, dawno nie czułam się taka wolna. Podskoczyłam i obróciłam się szybko kilka razy. Kiedy skończyłam zauważyłam, że nikogo wokół nie ma . O drzwiczki od wejścia opierał się Zayn. Zdawał się nie zauważać tego co się wokół niego dzieje. Posłałam mu szeroki uśmiech.
Nagle coś strzeliło, pękło... W spowolnionym tempie przestawałam się szczerzyć, ale nie zrywałam kontaktu wzrokowego. Ciemne tęczówki pociemniały jeszcze bardziej. Przeskoczył przez barierkę i ruszył prosto w moją stronę. Nie ruszyłam się.
Gwałtownie podniósł mnie na swoje biodra, na co oplotłam go w pasie nogami. Jego usta atakowały moje z taką brutalnością jak jeszcze nigdy przedtem. Jego język dokładnie masował mój gładząc przy okazji podniebienie. Zaplątałam palce w jego gęstych włosach ciągnąc je nie szczędząc siły. Całował łapczywie wkładając w to wszystkie swoje tęsknoty.
-Ja...
Urwał jakby nie był zdolny sklecić zdania. Oddychaliśmy szybko, równym tempem. Nasze klatki unosiły się i opadały w tym samym czasie. Odstawił mnie z powrotem, zbytnio samemu nie rozumiejąc co własnie się stało.
-Wiesz... powinienem ci coś wyjaśnić.

***

Siedziałam na ławce na wzgórzu. Kto by pomyślał, że na takim pustkowiu stoi ławka? Zielona fara odpryskiwała w niektórych miejscach, ale nie traciła przez to na swoim uroku. Widok rozciągający się wokół zatrzymywał oddech. Londyn o tej porze był przesiąknięty ludźmi.
-Trzymaj- ujęłam kubełek kolorowych żelek stawiając go pomiędzy skrzyżowane nogi. Nie mogłam się przemóc, by sięgnąć po jedną z zabawnych figurek. Nie pamiętam, kiedy ostatnim razem jadłam takie rzeczy.
-Wydaje się, że masz wszystko w tym samochodzie- szturchnęłam go.
-Amy, mój tata nas zostawił, moją matkę, siostrę i mnie- zesztywniałam, nie wiedziałam, że będzie chciał o tym rozmawiać. Nie chciałam ponownie się z nim kłócić.
-Nie musisz- opuściłam głowę w dół, tak by włosy zasłoniły twarz.
-Muszę- wstał odchodząc dwa kroki do przodu- Widzisz... mój ojciec kiedyś pożyczył wielką sumę od szefa Chrisa. Przepłacił wszystko stawiając w zakładach, w których raz za razem przegrywał. Matka nic o tym nie wiedziała. Kiedy został bez grosza, pozbawiony pracy... Uciekł. Zostawił je same, a ja odbierałem tylko groźby o tym jak zniszczą nas wszystkich, kiedy nie zostaną oddane pieniądze. Dlatego olałem ostatnią klasę. Próbowałem jakoś pomóc, tak aby mama niczego się nie dowiedziała... nie chciałem jej martwić groźbami śmierci.- Zacisnął pięści, jego mięśnie na plecach się napięły.- Spłacałem dług ojca małymi ratami oddając wszystko co miałem, ale koniec końców wszystko się wydało. Sprzedaliśmy dom i uciekliśmy z Bradford oddając wszystko co z tego mieliśmy. Uspokoiło to ich na chwilę, ale... wrócili, wróciły groźby i strach. Chcieli pozostałej części i choć trudno w to uwierzyć udało się. Dalej nie mogę sobie wybaczyć tego, że zostałaś wtedy w to wszystko wciągnięta. Choć nadal się boję, boję się tego, że poszło za łatwo...
-Ja...- nie wiedziałam co powiedzieć. Mój ojciec także zamienił mnie na pieniądze... i alkohol.
-To nie jest jakaś poruszająca historia, ale sama myśl, że wymienił nas na trochę pieniędzy, kilka zakładów... Potem po prostu uciekł zostawiając nam cały problem. Mógłbym pracować do końca życia oddając im tę forsę, ale chwila w której moja mama sama odebrała telefon, w której przypominano, że zginie jeśli nie odda pieniędzy... Do teraz widzę jej strach. jej zagubienie wypisane na twarzy, ja na to wszystko pozwoliłem. Wiedziałem, że ojciec jest pochłonięty w hazardzie, ale nic nie zrobiłem, aby go powstrzymać. Aby przekonać mamę do tego, by go zostawiła, by się z nim rozwiodła, kiedy był jeszcze czas. To moja wina...
Bez zastanowienia poderwałam się z miejsca oplatając go ramionami. Przyłożyłam pliczek do rozgrzanych pleców wyczuwając śnieg pod cienkimi podeszwami.
-Nie waż się tak myśleć, mówić, cokolwiek- zagrałam jego kartami- Jesteś wszystkim... dla mnie, nie pozwolę ci się zadręczać, za coś co nie jest twoją winą. Nie poddałeś się, starałeś się wszystko załagodzić i wierzę, że ci się to udało.
Odwrócił się twarzą do mnie odgarniając włosy za ucho. Coś kryło się w jego oczach, coś czego nie był w stanie wymówić, a ja widziałam jak bardzo się z tym męczy.
Wspięłam się na palce i dotknęłam końcem nosa jego, po czym przyłożyłam czoło do czoła.
-Co cię dręczy?- zamknęłam powieki otulając jego kark.
-Ja...- urwał przenosząc swoje dłonie z moich ramion na biodra i przyciągając mnie bliżej wziął głęboki oddech- Kocham Cię Amy.
Coś huknęło w moich uszach, coś odbierało mi siły w nogach i krew z policzków. Tego się nie spodziewałam. Czy on oszalał do reszty? Nie może kochać kogoś takiego jak ja? Musiałby być opętany, albo ślepy... albo i to, i to. Czułam jak wiotczeję. Wzmocnił uścisk, przez chwile nie łapałam tlenu. Wszystko ciągnęło się przez wieczność. Jego oczy dalej wbijały się w moje szare, nijakie tęczówki, gdzieś w głębi jego kryła się obawa.
Jakiś impuls kazał mi pochylić się bardziej do przodu. Musnęłam jego wargi swoimi. Przecież to śmieszne.... ale...
-Ja też cię kocham- pochwycił moje ciało zamykając je w uścisku pełnym czułości. Kto by pomyślał, że taki ktoś jak Malik potrafi przytulać "z czułością".
Pomiędzy naszą dwójkę wdarł się jeden nieprzyjemny dźwięk, który zepsuł całą chwilę. Jednak na burczenie wydobywające się z mojego brzucha wybuchnął śmiechem, ja natomiast skarciłam się za to, że nie potrafiłam tego powstrzymać.

***

-Nie jestem głodna- mruknęła niezadowolona zakładając dłonie na pierś- Zayn naprawdę...
Było już za późno podsunąłem jej talerz pod nos. Marudziła przez kilka minut, w końcu ująłem jej twarz w dłonie.
-Musisz jeść, nienawidzę jak da się wyczuć każdą twoją kość- przygryzła wargę.
-Nie kłam, jestem tłusta i...
Porwałem jej rękę ciągnąć za sobą do łazienki . Ściana pozbawiona lustra wydawała się dziwnie pusta. Puściłem ją by schylić się pod szafkę w umywalce i wyciągnąłem urządzenie, które z chęcią bym rozwalił.
-Możesz się zważyć?
-Przy tobie?- zrobiła krok do tyłu jakby pokazanie mi swojej wagi było czymś strasznym.
-Mogę pierwszy- stanąłem na wadze- 78 teraz ty.
-Jesteś wysoki- szepnęła przykładając palce do warg.
- Mam zaledwie 185 centymetrów wzrostu, teraz ty... proszę.
Podsunąłem nogą wagę w jej stronę. Stała chwilę patrząc na elektroniczny licznik, zacisnęła palce na środku swojego brzucha jakby chciała się pozbyć skóry, która tam jedynie została. Niepewnie stanęła na urządzeniu zamykając mocno powieki.
-41?- patrzyła na cyfry wyświetlone na ekranie z takim przerażeniem, że w pierwszej chwili pożałowałem tego pomysłu.
Jej ciało zaczęło się trząść, kiedy na podłogę spadły pierwsze słone krople. Nie tego oczekiwałem. Chciałem pokazać, że ma za niską wagę, ale nie wywołując u niej takiej reakcji. Wytłumaczyć, że powinna jeść. Nie powinna mi znikać.
-Przepraszam- nie tego oczekiwałem- jestem tak beznadziejna... Potrafię tylko płakać i użalać się nad sobą.
Nie, tego było za wiele. Podszedłem do niej unosząc palcem podbródek.
-Co oni tobie zrobili?- spojrzała zaskoczona ocierając dziecinnym gestem łzy- jakim trzeba być człowiekiem, aby wpoić komuś taką nienawiść do siebie? Jesteś piękna Amy, urocza, mądra... Jesteś za chuda, nie gruba. Jesteś idealna w każdy skrawku, kocham cię za to jaka jesteś... nie za to jak wyglądasz, chociaż między nami widząc ciebie za każdym razem.... bezbronną, niewinną... wariuję. Zrób coś dla mnie i zacznij jeść, przestań patrzeć na to co mówią twoi rodzice. Zrób to dla mnie...
Pokiwała niemo głową na co posłałem jej uśmiech. Wtuliła się w moje ciało zaczepiając mocno rączki na materiale przy plecach.
-Amy! Gdzie jesteś?!- zesztywniała.
-Niemożliwe... nie, nie teraz- wyjąkała odsuwając się- Mama.

11 komentarzy:

  1. Uwielbiam! Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ♡Boski♡ czekam na next:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nienawidzę tych jej rodziców... wkur*wiają mnie :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ehh... Zayn porywaj ją stamtąd, wyjedźcie, ucieknijcie i żyjcie długo i szczęśliwie xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Moja "zdolność tworzenia"? Tych bzdur z lekka podupadła, więc nie jestem.pewna ale postaram się w tym tygodniu, może w piątek

      Usuń
    2. Przestań to co tworzysz jest świetne! Masz talent :*

      Usuń
    3. Dziękuję i naprawdę to doceniam z całego serducha ❤, ale ja mam trochę inne zdanie

      Usuń
  6. Przeczytałam twojego bloga i bardzo i się spodobał, jest super. Więc nie wiem czemu mówisz,że tworzysz bzdury? Ja uważam,że dobrze piszesz i nasz "to coś"co przyciąga czytelnika i wyzwala w nim emocje...przecież o to chodzi? nie tylko o puste słowa.Nawet sobie nie wyobrażasz, co ja czuje kiedy to czytam, wyzwalasz wszystkie emocje jakie drzemią w człowieku. Jesteś po postu świetna, co stworzyłaś jest niesamowite! Trzymam kciuki i mam nadzieję ,że dodasz coś nowego.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bylam pewna, że komentowałam ten rozdział, ale jak woda każdy może się pomylić 😊 wyszło jak zawsze świetnie. Czekam na następny. Pozdrawiam ❤

    OdpowiedzUsuń