sobota, 2 stycznia 2016

Rozdział 13- Jestem tu.

Chyba gorzej być nie mogło... Przepraszam za błędy, nie do końca jest sprawdzony, ponieważ moje lenistwo w tym momencie osiąga swoje maximum.
___________________________________
Nie czułam ramion. Od wstrzykiwanych dawek jakiś substancji wprowadzanych do moich żył sztywniało całe ciało.
Leżałam bokiem na zatęchłym materacu trzymając jedną rękę pod głową, a drugą umieszczoną przed sobą. Łzy powoli żłobiły ścieżki w policzkach, drżałam. Z bólem spojrzałam w dół na odkryty brzuch odsłaniając delikatnie skrawki rozdartej koszuli, aby lepiej zobaczyć zaczerwienioną skórę. Była cała podrażniona w okolicach biustu. Na lewej stronie ciała nadal pozostawały widoczne siniaki po spotkaniu Millera, przy biodrze dalej widniały ślady wciskanych palców po Zaynie.
Przez głowę przebiegały mi strzępki niektórych wspomnień. Pierwszy dzień w którym poznałam Malika, to jak chłodno się poznaliśmy i jak Miller potraktował mnie przy kolacji. Chwila w której zostałam "Pączkiem" i impreza po której spędziłam z nim uroczy wieczór. Przed sobą miałam obraz jak te cudowne chwile w restauracji przykrywa pierwsza z prób dobrania się szefa taty do mojego ciała. Zdemolowany pokój, pobity Niall, porwanie,  rana na plecach mulata i to co wydarzyło się dzisiaj.
Przynajmniej wydawało mi się, że dzisiaj, to jeszcze dzisiaj.
Przyłożyłam opuszki do warg. Jeszcze tak nie dawno czułam na nich jego usta,  jego słodko-gorzkawy smak nikotyny. Jesteś tylko moja.... tylko moja.  Jakim sposobem tak szybko zaczęło mi na nim zależeć? Tak szybko zaczęłam czuć się bezpiecznie tylko w jego ramionach? Przecież nigdy nie zwracałam na siebie większej uwagi. Zawsze byłam po prostu Amy. Szarą, nijaką, nudną Amy.
Chciałabym je znowu poczuć. Ciepłe ramiona oddające tyle jego bezbronności ile miał w sobie.
Podkuliłam z trudem kolana zmieniając pozycję i oplatając się własnymi wokoło swojej osoby. Ponownie usłyszałam nadchodzące kroki.
-Musimy pogadać- mężczyzna którego znałam jedynie z delektowania się moim cierpieniem podszedł do mnie gwałtownie podnosząc na równe nogi- Powiedz mi piękna co wiesz?
Zacisnęłam mocno powieki, kiedy tak jak poprzednio zasznurował moje nadgarstki przy ścianie. Otworzyłam oczy by zamknąć je od razu kiedy ujrzałam zimną stal pomiędzy jego palcami.
-Na pewno wiesz co knuje ta szumowina- przejechał ostrym końcem pomiędzy środkowymi żebrami.- To jak księżniczko powiesz...
Pokręciłam stanowczo głową. W gruncie rzeczy nawet nie wiedziałam czy Zayn chciał zrobić cokolwiek. Przycisnął mocno nóż do skóry i przeciął całą jej fakturę. Krzyknęłam szarpiąc natychmiastowo za ręce, aby je zerwać z więzów i wyswobodzić. Ponowił ruch przemieszczając się jedynie o jedno wgłębienie niżej. Zrobił kolejne cztery nacięcia w taki sam sposób sprawiając tym samym, że cała prawa strona od dolnej obwódki stanika po koniec żeber posiadała rany.
Czułam straszne pieczenie, ale nie wydobyłam z siebie już ani jednego dźwięku. Gorąca ciecz płynęła po brzuchu zostawiając na ziemi czerwone krople.
-I pomyśleć, że gdyby nie Malik nie byłoby cię tutaj. Gdyby nie jego zachłanność na pieniądze nie byłoby całej tej szopki. On nie przyjdzie, jesteś dla niego nikim.

~Zayn P. O. V. ~

-Wszyscy wiedzą co maja robić?- Liam spojrzał wymownie na mnie przez lusterko.- Tak mówię do ciebie.
Nie mogłem uwierzyć, że naprawdę to robimy. Zacisnąłem pięści na materiale spodni wyjmując od razu z kieszeni pudełko papierosów. Otworzyłem je spoglądając na równo ułożone fajki. Przez chwilę przeszedł mi przez myśl głos Amy mówiący bym nie palił. Ująłem jedną z rurek między palce i umieściłem w ustach. Już po chwili zaciągnąłem się mocno dymem wypuszczając go po chwili przez szczelinę w oknie.
-Wiem, że nie podoba ci się ten układ. Po prostu oddać mu tą forsę, ale musimy najpierw zabrać stamtąd Amy.
-Wiem- powiedziałem szorstko czując ponownie dym w płucach. Payne jeszcze raz rzucił swoje spojrzenie, zacisnąłem zęby.- Przepraszam. Zabiję gnoja.
-O to się nie martw, każdy z nas tego dopilnuje - Harry uśmiechnął się pod nosem na co przytaknąłem.
Wyszliśmy z zaparkowanego przed jasnym budynkiem samochodu. Zatrzasnąłem mocno drzwi przecinając z pozostałymi ulicę.  Lou trzymał przy sobie walizkę wypełnioną pieniędzmi na widok której od razu nas wypuszczono do środka. W powietrzu unosił się zapach dymu, alkoholu i pleśni. Cała ta mieszanka drażniła nieprzyjemnie wnętrze płuc. Jak pomyślałem o tym, że Amy spędziła tutaj dwa dni ogarnęła mnie żądzą krwi.
-Nie spodziewałem się,  że naprawdę tu przyjdziesz- staliśmy na  środku dużego salonu oddychałem ciężko, głośno zaciągając się powietrzem.- Haha... nie wierzę, dla tej małej?
-Dostaniesz to czego chcesz- Lou zrobił krok do przodu - Gdzie Amy?
Spojrzenie Chrisa padło na trzymaną ciasno rączkę walizki. Podniósł dwa palce do góry kiwając nimi kilka razy. Drzwi za nimi się otworzyły... wtedy zrobiłem gwałtowny ruch, który powstrzymał Harry. Zacisnąłem pięści i napiąłem wszystkie mięśnie.
Upadła tuż koło niego od razu zwijając się w pół. Mokre włosy opadły na jej twarz przyklejając się do potu na czole. Jej odkryte partie ciała owiane były ciemną purpurą, rozcięciami, bądź szkarłatnymi plamkami zaschniętej mazi. Nie widziałem przodu jej postaci, ale zgięte w naszym kierunku plecy ukazywały obity kręgosłup pod cienką warstwą skóry. Zagryzłem buntowniczo wargę.
-Nie tak szybko- wykonał sugestywny gest, Tomlinson rzucił jednemu "skrzyneczkę"- Tom przelicz.
-Oddaj Amy- Harry warknął przez zęby.
-Mamy jeszcze sporo czasu, do półki nie dostanę jej w własne ręce... - Skinął w stronę gotówki.- Tom przelicz. Wiesz co ci powiem Zayn- spojrzał prosto w moje oczy wtapiając paluchy w jej gęste włosy. Sprawił, że klęknęła. Na twarzy miała cień grymasu, oczy na wpół przymknięte, jakby była naćpana, nieświadoma tego co się wokół niej dzieje.- Ma idealne ciało, tak pięknie się pręży i te delikatne usteczka działające cuda... Naprawdę w pewnej chwili wiedziałem dlaczego tak na ciebie działa.
Odepchnąłem Stylesa i ruszyłem w jego stronę. Miałem wymierzać cios, kiedy poderwał głowę Winter bardziej do góry ukazując cały brzuch w tym samym czasie wyjmując stalowy nożyk. Zatrzymałem się gwałtownie. Strzępki koszuli opadły niżej odsłaniając czarny biustonosz dziewczyny, cały jej brzuch. Głębokie rany biegły pomiędzy wgłębieniami żeber po obu stronach.
-Nie tak szybko- wycedził- Tom nie skończył liczyć, ja nie skończyłem jej ozdabiać.
Przyłożył stal do aksamitnej skóry po lewej stronie żłobiąc następną rysę. Krzyknęła głośno zaciskając powieki. Nowe siniaki pokrywały stare, zagryzłem mocno wargę. Poczułem silną dłoń Liama i to jak cofa mnie do tyłu. Wiedziałem, że chciał mnie tylko sprowokować.... udało mu się... prawie.
-Zgadza się szefie- na te słowa odrzucił ją od siebie prosto pod nasze nogi.
W jednej chwili się skuliła w pozycję embrionalną zaczynając drżeć. Ująłem ją najłagodniej jak potrafiłem na co zacieśniła palce, na materiale mojej bluzki. Szybko wyszliśmy z tej zatęchłej dziury kierując się w stronę samochodu.
-Nie zapomnij o odsetkach!
Zlekceważyłem krzyk siadając do pojazdu. Na przodzie siedział Liam z Harrym, tuż obok usiadł Louis. Amy wtulała nos w mój tors cały czas dygocząc, słone krople spływały po jej policzkach.
-Już jesteś bezpieczna- szepnąłem.
Rozwarła na wpół powieki ukazując ich ciepłą szarość. Przysunąłem ją bliżej.
-Boję się.
-Nie masz już czego. Jestem tu.- przywarła jeszcze bardziej.
-Boli... Zayn- czułem wzrok chłopaków na naszej parze, jej wargi dygotały, była wykończona. Głaskałem delikatnie jej posiniaczony policzek uważając na bardziej zaczerwienione miejsca.- Tak strasznie boli.
Jej oczy błądziły po całej mojej twarzy. Rozszerzone źrenice świadczyły o czymś co musieli jej podawać. Była taka chuda, taka bezbronna, zraniona... Taka krucha.
Przypomniałem sobie chwilę, w której jej to powiedziałem. Chwilę gdy po raz pierwszy zdałem sobie sprawę jak bardzo na mnie wpłynęła po tak krótkim czasie. Zawsze olewalem dziewczyny, które bezkarnie się do mnie kleiły. Były tylko na raz. Dlatego zadziwiał mnie fakt, że myśląc o niej nie widziałem tylko kolejnej "zdobyczy". Widziałem coś do czego mogę wracać bez końca.

***

Położyłem ją delikatnie na łóżku. Fioletowe plamy z każdą sekundą ciemniały na bladej skórze. Miałem wrażenie, że jest jeszcze chudsza niż ostatnio. Po raz pierwszy od kilku lat poczułem mokrą ciecz na twarzy. Oddychała z trudem pod jasną pierzyną.
-Zajmę się nią- kiwnąłem głową do znajomego, który podszedł do niej próbując ocenić stan jej obrażeń.
Zszedłem na dół przeczesując włosy. Wszyscy siedzieli w salonie rozmawiając zaciekle na jakiś temat. Przekroczyłem próg zwracając tym samym ich uwagę na swoją osobę. Usiadłem na skraju fotela chowając na sekundę twarz w dłoniach. Zrozumieli, że chce mieć teraz święty spokój więc dalej relacjonowali całe zdarzenie Niallowi, który musiał zostać. Miałem ochotę coś rozwalić, cokolwiek, ale nie ruszyłem się nawet z miejsca. Czekanie na chłopaka doprowadzało mnie do szaleństwa i kiedy poderwałem się z zamiarem wyjścia na zewnątrz zszedł z góry.
-Nie jest z nią najlepiej, jest dosłownie wykończona i...- All przerwał wbijając wzrok w ziemię- Jeśli mam być szczery ucierpiała bardziej psychicznie, niż fizycznie. Nie ma żadnych złamań, ani taki urazów, że powinna znaleźć się pod okiem kogoś bardziej doświadczonego. Niech pije dużo wody, herbat i co tam jeszcze z tego typu rzeczy nie wiem co jej podawali, ale wydaje się być nadal tym odurzona.
-Dzięki- wstałem podchodząc do niego i przybijając piątkę.
Odprowadziłem go do drzwi czekając, aż ubierze się do końca. All był lekarzem, nigdy nie pytał co się stało kiedy prosiłem go o jakieś konsultacje, wiedział, że mamy gdzieś przechlapane i po prostu to tolerował.
-Zayn wiem, że zależy ci na niej.... Musisz wiedzieć, że jest strasznie wychudzona. Dwa dni głodówki nie spowodowałby takiego wyniszczenia organizmu. Boję się... jeśli schudnie jeszcze trochę jej organizm tego nie wytrzyma i tak jestem zdziwiony nie widząc jej pod kroplówką. - Napiąłem mięśnie, zauważył to bez wątpienia, skinął ledwo głową i wyszedł.
-My też się zbieramy. Wystarczy na dzisiaj, dzwoń jak będzie jakiś problem.
Każdy przy pożegnaniu klepną delikatnie moje plecy próbując dodać otuchy. Byłem im wdzięczny za wszystko. Wyszli, a ja stanąłem w drzwiach opierając się o framugę.
-Dzięki- cała czwórka odwróciła się posyłając uśmiech - za wszystko.
Ruszyłem biegiem gdy usłyszałem jej krzyk w połowie schodów. Wpadłem do pokoju widząc jak rzuca się po całej pościeli. Zamknąłem ją w opiekuńczym uścisku spoglądając z góry na jej szeroko otwarte oczy.  Drżała wczepiając się mocno w mój tors.
-Przepraszam, przepraszam, przepraszam...- szeptała- to tylko, sen, tylko sen, tylko..
-Amy- spojrzała do góry- już dobrze, spokojnie.
Ułożyłem ją na poduszce kładąc się tuż obok. Wtuliła się w mój bok, zostawiałem pocałunki na jej włosach. Płakała cały czas, masowałem jej posiniaczone ramię.
-Nie chciałem...

~Amy P. O. V. ~

Nie mogłam dłużej na niego patrzeć. To jak się obwiniał dało się wyczuć w każdym z jego gestów. Nie chciałam by siebie winił. Uniosłam się delikatnie dosięgając płatka jego ucha. Nareszcie byłam w jego ramionach, nareszcie mogłam go dotknąć i zrobić to co trzymało mnie przy życiu przez ostatni czas.
-Pocałujesz mnie?- szepnęłam.
Powoli złączył nasze wargi. Tyle czasu na to czekałam... nie całował tak jak ostatnio. Agresywnie, mocno i brutalnie. Wtapiał w to tyle delikatności na ile było go stać. Muskał moje usta jednocześnie cicho mrucząc.
-Zrób coś dla mnie, nie waż się myśleć, że była to twoja wina- zatopiłam bezkarnie palce w czarnych włosach.
-Amy j...
-Oh zamknij się- przyciągnęłam go za kark wbijając się w truskawkowe wargi.
Chciałam zapomnieć o tym wszystkim co się działo. O tym co mówił ten facet, że to wszystko jego wina, że jestem nikim, naiwna i straszna.
Wbijałam się mocniej. To te wargi dawały mi zapomnienie. Chciałam wiedzieć, że jestem kimś, kimś dla niego. Potrzebowałam go jak nigdy, łapczywie zaciągając się jego powietrzem. Łzy na nowo spłonęły po polikach.
-Ciii... Skarbie - objął ustami płatek ucha wtulając się w zagłębienie szyi.
-Powiedział, że nie przyjdziesz- miętosiłam między palcami materiał nie patrząc na niego.
-Amy przecież wiesz, nie zostawiłbym cię tam, nigdy- moje milczenie go bolało, opuściłam bluzkę i czekałam, nabrał powietrza- Nie wiem jak, ale w tak krótkim czasie, stałaś się dla mnie wszystkim.
Podniosłam powieki na te słowa unosząc się na obolałych łokciach. Scałowałam całe napięcie z jego twarzy, widziałam jak wiele odwagi miały w sobie jego słowa. Na ich dźwięk wszystko w środku zaczęło płonąć żarem.
-Ty też jesteś dla mnie wszystkim -mruknęłam.
Pochylił się nad moją twarzą delikatnie łącząc nas w pocałunku, przyciągnęłam go za kark bliżej. Wiem, że teraz bał się mnie dotknąć, czułam to. Ale ja chciałam mieć go blisko siebie. Jak najbliżej. Ta bezbronność, o której myślałam jakiś czas temu... Zaczęłam zdawać sobie sprawę, że jestem jedna z nielicznych osób, które ją widziały i to sprawiało, że chciałam go mieć blisko jeszcze bardziej.

6 komentarzy:

  1. Cudo czekam na next ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże...to jest nie do opisania...brak słów <3 cudo :* Chciałabym pośmiać się jeszcze z Sophie jak zobaczy Amy i Zayna razem :D ale ogólnie gratulacje! Mega!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, rozdział jest cudny. Pamiętaj nie jesteś leniem, po prostu Ci się nie chce. Ja przynajmniej zawsze tak mówię :')
    Pozdrawiam serdecznie i życzę jak najwięcej weny i żeby powstawało więcej takich wspaniałych rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedna dziewczyna. Mam nadzieje, że po takich traumatycznych przeżyciach dostanie trochę szczęścia i spokoju. Zasłużyła na to. Wspaniały rozdział jak zawsze. Czekam na następny. ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny, cieszę się, że udało się odbić Amy. Mam nadzieję, że teraz wszystko będzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń