niedziela, 14 lutego 2016

Rozdział 17- Umierałam po cichu, sama z sobą.

Jeśli ktokolwiek czekał, przepraszam za takie opóźnienie... coś się u mnie popsuło i jakoś nie miałam ochoty na pisanie, więc nie oczekujcie Bóg wie czego w tym rozdziale... może nie trafiłam z tematem w dzisiejsze malutkie święto, ale osobiście nigdy nie obchodzę Walentynek, więc... ehhh...
________________________________________________
-Przejrzyj na oczy i...
-Wyjdź!-czując palący ból zdaję sobie sprawę, że wbijam usilnie paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni. Spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, jakby dopiero co zdał sobie sprawę co się dzieje- wynoś się.
-Amy...- zrobił krok do przodu. Czułam na plecach chłód ściany.
Troska w jego oczach sprawiała mi wewnętrzny ból. Nie mogłam znowu dać się w to wplątać. Jeśli odpuszczę znowu owinie mnie sobie wokół palca, by od razu przypomnieć mi kim jestem. "Jesteś dziecinna Amy". Powstrzymywałam piekącą nową falę łez.
Do świadomości dochodzi mnie fakt co mówił ojciec, że w końcu znudzi mu się zabawa taką osobą.
-Idź- nie ruszył się- no już- uniósł zaciśniętą pięść, tak jakby wymierzał uderzenie. Rozszerzyłam oczy na ten gest.- Dalej, nie będziesz pierwszy.
Zacisnął wargi uświadamiając sobie co właśnie robi. Ku mojemu zdziwieniu ruszył pięścią na przód uderzając w ścianę, kilka centymetrów od mojej głowy. Opierając na niej ciężar ciała pochylił się ocierając nos o policzek. Zacisnęłam powieki. Nie. Nie dam się znowu omamić.
-Wynoś się- znieruchomiał- Spieprzaj, słyszysz?
Fuknął cicho pod nosem odbijając się od zimnej powierzchni. Zebrał buty, szybko założył koszulkę i bez słowa wyskoczył przez okno. Oddychałam ciężko i nieregularnie. Jak do tego mogło dojść?
Zadałam jedno głupie pytanie. Chciałam pomóc, czegoś się dowiedzieć. Przeklęłam. Z złością otarłam mokre policzki. Dlaczego aż tak się zdenerwował?
Od kluczyłam drzwi na wypadek, gdyby któryś z rodziców chciał wejść. Zebrałam słuchawki i rzucając się w róg łóżka pozwoliłam zacząć lecieć muzyce.

  There's a man with no face/ Jest tu człowiek bez twarzy
Just a blurred out portrait/ Tylko rozmazany portret
In a photo frame/ W ramce na zdjęcia
I'm losing again, I'm losing/ Gubię się znów, gubię się
My friend is face down on the pavement/ Mój przyjaciel twarzą do ziemi na chodniku

Then a woman, she screams 'It's terrible night'/ Następnie kobieta krzyczy "To okropna noc"
As the mood changes to dark from light/ Tak jak nastrój zmienia się w ciemność z jasności
Tell the doctor what's become of me/ Powiedz lekarzowi, co się ze mną stało
So they can analyse, analyse my dreams/ Będą mogli wtedy, dokonać analizy moich snów

Of a smoke filled room/ O pokoju wypełnionym dymem

Byle o tym wszystkim zapomnieć. Byle zasnąć i pogrążyć się w ciemności.

***

Nie widziałam Zayna prawie od tygodnia. Do tej pory nie byłam pewna czy cieszyć się z tego powodu, czy wręcz przeciwnie. Nie było go.... Nie było go nigdzie. W szkole, poza nią. Wydawać się mogło, że taki ktoś jak Malik zawsze rzuca się w oczy, ale tym razem... po prostu go nie było. Zniknął, rozpłyną się.
Podczas lekcji już nie czułam na sobie wywiercającego się wzroku ciemnych tęczówek. Nie wiedząc czemu czułam się jeszcze bardziej samotna niż przed tym jak go pierwszy raz spotkałam. Problem polegał tylko na tym, że za każdym razem, kiedy zamykałam oczy widziałam jego reakcję. Tą jego złość wymalowaną na ostrych rysach twarzy. Sposób w jaki podniósł wtedy pięść. Bił, gwałcił, był hazardzistą. Miałam nadzieję, że z czasem głos Chrisa zniknie z moich myśli, jednak do tej pory tak się nie stało.
Nareszcie uwolniona od szkolnych murów ruszyłam w stronę domu. Śnieg delikatnie łaskotał moją skórę w jej odkrytych partiach, ginął w ciemnej kaskadzie włosów zachodzących za ramiona.
Szłam lekkim krokiem, rodzice znowu gdzieś wyjechali. Nie pamiętam, kiedy ostatnim razem robili to tak często, ale tą wiadomość odbierałam z ukrywaną, wielką radością. Chociaż teraz nie miało to zbyt wielkiego znaczenia, skoro nie miałam w tym momencie nic wspólnego z Malikiem. Wydaje się, że to co działo się pomiędzy nami w czasie, kiedy Chris chciał od niego pieniądze zniknęło. Gdzieś w głębi wspomnień kojarzyłam słowa Chrisa, że to jest dopiero połowa, że nie wszystko jest jeszcze oddane. W gruncie rzeczy miałam nadzieję, że Zayn sobie z tym poradzi, ale tak aby mnie w to już nie mieszać.
Poczułam wibrowanie w kieszeni kurtki. Spojrzałam na rozjarzony wyświetlacz i zagryzłam mocno wargę. Przez zimne powietrze miałam suche usta, co spowodowało minimalny napływ krwi. Słodko metaliczny smak roznosił się po moim języku zanim odebrałam połączenie.
-Amy?
-A kto inny?- powstrzymałam się od dodania jeszcze kilku słów- Czego chcesz Harry?
W oddali słyszałam cichy głos Nialla i tak jakbym była teraz obok nich, widziałam jak spoglądają na siebie, a Styles przeczesuje swoje loki dłonią zgarniając je do tyłu.
-Chodzi o Zayna- przystanęłam- Wiem, że to nie nasza sprawa, ale... czy przez ostatni tydzień coś między wami się... jakby to... popsuło?
-Ja...- mogłabym przysiąc, że wyczuł mój nastrój nawet po drugiej stronie słuchawki- pokłóciliśmy się- szepnęłam.
-Tak myślałem- jego ton głosu był jakiś przybity.
-Harry, coś się stało?- dopiero po wypowiedzeniu tych słów ugryzłam się za karę w język, nie miałam dać się znowu omamić, nie po to by teraz lecieć i go przepraszać.
-Hhh..- wypuścił głośno powietrze- mogłabyś przyjść dzisiaj o 19 pod adres, który ci wyślę? Będziemy tam na ciebie czekać z Niallem.
Bez wahania się zgodziłam, a po kilku minutach od zerwania połączenia usłyszałam dźwięk nadchodzącej wiadomości.

***

Napełniłam płuca świeżym nocnym powietrzem, zapięłam czerwony płaszczyk i owinęłam szyję szalikiem. Zerkając na godzinę, szybko porwałam torbę na ramię i przekręciłam zamek w drzwiach. Odpowiadało mi mieszkanie samej. Przerażała mnie myśl, życzenia rodzicom, aby już na zawsze zostali tam gdzie wyjechali na kolejny tydzień.
Schowałam głębiej twarz w ciepły materiał ruszając w stronę przystanku. Nie czekając długo na autobus weszłam po stopniach do pojazdu. Zapłaciłam szybko za bilet i usiadłam w połowie rzędu pustych siedzeń przy oknie. Dłonie drżały mi z przejęcia, choć naprawdę nie wiedziałam czym mogłabym się tak denerwować.
Gdzieś na tyle słychać było chrapanie jakiegoś starszego człowieka i muchy kręcącej się w powietrzu. Było zimno, jakby w rzęchu nie istniało ogrzewanie. Widziałam unoszący się przed twarzą zimny oddech.
Wysiadłam na prawidłowym postoju i bez większego wahania ruszyłam przed siebie. Miałam do przejścia zaledwie kilkaset metrów, ale z każdą kolejną sekundą coraz bardziej zamarzałam.
Zatrzymałam się na skrzyżowaniu. Nazwa tej samej ulicy rozchodziła się na prawo i lewo.
-Amy, tutaj- odwróciłam głowę napotykając znajome tęczówki Louisa. Stał razem z pozostałą trójką.- Dzięki, że przyszłaś.
-O co chodzi?- dopiero teraz myśl o spotkaniu Zayna zaczęła przyprawić mnie o mdłości. Spojrzeli na mnie zdziwieni.
-Nieźle musieliście się pożreć- Harry jak zwykle przeczesał włosy.
-Zadałam jedno głupie pytanie o jego ojca, a on...
-Malik nie mówi o swoim tacie- poderwałam głowę do góry- może nie powinienem tego mówić, ale chodzi głównie o Chrisa i ten pieprzony dług.
 -On go po prostu nienawidzi- Horan mruknął pod nosem jeszcze coś, ale nie mogłam dokładnie usłyszeć.
Zapadła cisza. To go nie usprawiedliwia. Mógł zwyczajnie powiedzieć, że nie chce o tym rozmawiać.
-To...?
-Malik jest gdzieś w środku, możemy się rozdzielić i go znaleźć, musisz z nim porozmawiać.
-Niby czemu?- Harry zerknął na mnie z czymś nieodgadniętym w oczach.
-Posłuchaj, przez ostatni tydzień, Zayn...- zawiesił się co nie było do niego podobne- nie odstawia kieliszka, okey?- mimowolnie zrobiłam krok do tyłu- Nie gada z nami, nie opuszcza klubu, jest w jakimś amoku. Amy, on się niszczy.
-A co ja mam do tego? Uwierz mi ostatnio dał mi do zrozumienia, abym nie mieszała się w jego sprawy- zaczęłam szybciej mrugać powstrzymując piekące łzy pod powiekami.
-Amy...
Sycząc ciche "Dobra" przeszłam między Liamem, a Niallem w kierunku klubu. Usłyszałam kroki za sobą. Ustaliliśmy, że pójdę razem z Harrym, a cała reszta przyprowadzi do nas Malika, gdyby znaleźli go przed nami.
Z pomieszczenia buchnęło gorące powietrze przesiąknięte potem półnagich ciał i żarem alkoholu. Z odrazą przemieszczałam się pomiędzy napitymi ludźmi. Styles trzymał mnie delikatnie za dłoń byśmy się nie zgubili, ale szarpnął za nią mocno, kiedy gwałtownie się zatrzymałam. Odwrócił się zdziwiony, a potem podążył za moim przerażonym spojrzeniem.
Tym razem nie powstrzymywałam łez. Zagryzłam usilnie spierzchnięte wargi czując smak krwi. Widok Malika nachalnie całującego wysoką blondynkę zabił mnie od środka. Nie zdawałam sobie sprawy, że wstrzymuję oddech do czasu ich wejścia w jakieś nieznane pomieszczenie.
Czując ogień w płucach pozbawionych świeżej dawki tlenu z trudem zmusiłam się, by zmienić ten stan. Wyrwałam rękę z jego uścisku i ruszyłam w stronę wyjścia. Wypadłam na lodowate powietrze. Słyszałam jak ktoś woła moje imię, ale ignorowałam to z całych sił.
Biegłam... Znowu uciekałam, kłucie w wnętrzu nasilało się z każdym kolejnym krokiem. Odbijałam równo podeszwy od ziemi. Przecięłam jezdnię wpadając na nadjeżdżające auto. Poczułam jedynie tępy ból w boku i rozdrażniony krzyk  kierowcy. Nie zatrzymałam się. Nie zważałam na to co się wokół działo. Jak mogłam tak szybko w dać się wplątać w takie coś? Tak szybko być gotowa oddać mu każdą swoja sekundę, uwagę wszystko? Dlaczego to tak piekielnie boli?
-Oszalałaś!- poczułam szarpnięcie w ramieniu- Mogłaś się zabić!
-Miałby jeden problem z głowy!- wyrwałam się spod uścisku Stylesa, cofnął się. Otarłam agresywnie mokre policzki poprawiając pasek torby.
-Nie mów tak, on...
-Przestań, zostawcie mnie! Ty, pozostali, Chris, a zwłaszcza Zayn. - Ponownie obrałam ten sam kierunek i zaczęłam iść, tym razem spokojnie, bez większego wysiłku, utykając na lewa nogę- Nienawidzę go.
Nie usłyszałam już ani jednego słowa z jego ust. Sprawdziłam godzinę. Nie mogłam uwierzyć, że minęło, aż tyle czasu od wyjścia z domu. Nienawidzisz go? Ha. Ty nienawidzisz siebie! Jesteś małą, naiwną idiotką!
Powoli wracałam tym samym autobusem do mieszkania. Przekręciłam zamek i natychmiastowo oparłam plecy o drewnianą płytę. Czułam jak powstają nowe krople, które skapywały na podłogę. Rzuciłam torbę w kąt, odpięłam płaszcz pozwalając mu opaść na ziemię.
Cisza panująca wokół była nasycona niepokojem. Nalałam wody do szklaki i ruszyłam po schodach do pokoju. Z każdą minutą szłam coraz wolniej. Nie wierzyłam w uczucie, które podpowiadało mi chęć powrotu rodziców.
Wyczułam na ścianie włącznik światła i przesunęłam nim w dół. Nic. Pokój nadal owiewały egipskie ciemności. Zmarszczyłam brwi, podeszłam do biurka. Zapaliłam małą lampkę i stanęłam w bezruchu. Na karku poczułam ciepły oddech. Zayn?  Wielkie dłonie oplotły mój pas, wbijając usilnie paznokcie w skórę. Krzyknęłam. Ktoś cisnął moim ciałem na łóżko. Dopiero teraz mogłam zobaczyć jego twarz.
-Witam panienko Winter- obrzydliwy uśmiech Millera zasłonił mi cały widok. Zaczęłam się szarpać- Uspokój się, to nie będzie bolało.
Nie spełniłam jego rozkazu, dalej się wiłam i próbowałam wyrwać spod jego uścisku usta.
-Zamknij się- poczułam chłód metalu przy skroni, zamarłam. - Grzeczna dziewczynka- przejechał drugą dłonią po policzku.- Zrobimy to szybko, gdyby nie ten sukinsyn dawno miałabyś to za sobą.
Chłód ogarną moją gołą skórę na brzuchu. Wzdrygnęłam się. Bez wahania odłożył broń na wyciągnięcie swojej ręki i zajął się moim ciałem. Z każdą sekundą czułam się coraz bardziej brudna. Coraz bardziej wyprana z emocji. Widząc kątem oka, połysk metalu nie byłam zdolna zrobić nic.
Kiedy dotarł do dolnej partii ciała spięłam wszystkie mięśnie. Ból, który rozchodził się po całym wnętrzu nie równał się niczym z tym jakie uczucie wywoływał dotyk Malika. Bezwiednie, kolejny raz dzisiaj łzy wypłynęły z na wpół przymkniętych powiek. Myśl, że dobrowolnie na to pozwalałam, pozwalam mu robić to czego nie pozwoliłam robić nikomu, niszczyła moją postać.
Teraz zaczynałam rozumieć każdą osobę gwałconą fizycznie i psychicznie.
Z każdą sekundą przestawałam czuć siebie, rozrywana od wewnątrz.
Umierałam po cichu, sama z sobą.

10 komentarzy:

  1. Genialny rozdział, czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wytrzymam tygodnia czekając na next przy tak dramatycznym zakończeniu :( :( :( dlaczego??? Biedna Amy. Posrany Zayn, poejabany Harrt bo zostawił ją samą!!! Kiedy w końcu będzie dobrze??? Kiedy wszystko się ułoży? :( :( :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo ♡ czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Extra :3 musiałaś kończyć w takim momencie???

    OdpowiedzUsuń
  5. Wo wow wow....to było niesamowite :D czekam na next:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. Mam już ponad połowę, ale jakoś mi się nie podoba :/

      Usuń
  7. Skąd ja to znam :) jesteś świetna! Mam nadzieję, że do niedzieli się wyrobisz. :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojej dziękuję :* powinnam zdążyć może nawet dzisiaj ale nic nie obiecuję :)

      Usuń