środa, 18 listopada 2015

Rozdział 9- Nie chciałam ci jej oddawać

Nie sprawdzony... więc przepraszam za błędy.
Miało być fajnie... szybka akcja, coś się dzieje włohahaho... a wyszło... Błagam...
:(
Amy na wattpad
______________________________________

-Teraz, gdy już nauczyliśmy się latać w powietrzu jak ptaki, pływać pod wodą jak ryby, brakuje nam tylko jednego: nauczyć się żyć na ziemi jak ludzie. 
Opierałam głowę na dłoni gapiąc się w przestrzeń za oknem. Po tym jak rozdzieliliśmy się z Zaynem do różnych klas, miałam ogromny mętlik w głowie i nie wiedziałam konkretnie co się wokół dzieje. Zajrzałam do torby w poszukiwaniu chusteczek i zauważyłam coś czego na pewno nie wkładałam. Pudełko z kanapką...?

Zapomniałaś śniadania.

Uśmiechnęłam się do przyklejonej karteczki, po czym faktycznie wyjęłam to po co sięgałam. Patrząc z ukosa na przygotowane jedzenie poczułam skurcz w żołądku. Nie jadłam nic od wczoraj... i dobrze, spójrz na swoje ramiona!
Wydmuchałam nos i wstałam w chwili, w której zadzwonił dzwonek. To były może sekundy. Jakby ktoś zarzucił na mnie czarną pelerynę odbierając możliwość nabrania tlenu, zaciemniając oczy i zaburzając równowagę.
Na wpół świadoma czułam jak lecę w dół i uderzam bokiem o brudną ziemię.
-Amy... Wszystko w porządku?
Z trudem uniosłam powieki, by spojrzeć na profesor Snow. Pokiwałam głową podpierając się na łokciach. Leżałam na ziemi, nauczycielka wypraszała ciekawskich z klasy i pomogła mi usiąść na krześle.
-Zemdlałaś.... od początku byłaś strasznie blada, jadłaś coś dzisiaj?
Pokiwałam twierdząco głową w duchu czując się źle, że ją okłamuję.
-Zadzwonię do twoich rodziców, aby przyjechali po ciebie.
-Nie ma ich, wrócą w piątek, są za granicą w sprawie służbowej-mruknęłam cicho patrząc na swoje dłonie. Wstałam.
-To chodź zawiozę cię i spokojnie usprawiedliwię ci nieobecności- podeszła do biurka zbierając swoje rzeczy- zapraszam.
Idąc korytarzem rozglądałam się za Zaynem. Nie chciałam być sama w domu.... od momentu, w którym zastałam zdemolowany pokój boję się być bez niego obok. Podróż do domu przebiegła w ciszy z mojej strony, profesor Snow cały czas coś mówiła, a ja jedynie przytakiwałam albo zaprzeczałam skinięciem głowy.
-Naprawdę bardzo dziękuję- zatrzasnęłam drzwiczki i zaczęłam szukać kluczy w kieszeni. Złapałam przy okazji dzwoniącą komórkę.
-Tak?
-Amy, gdzie ty jesteś?
-W domu, ja...
-Wiem co się stało do cholery!- zdezorientowana odsunęłam delikatnie telefon od ucha, jego krzyk miotał mi się w głowie- Mówiłem ci, że masz zjeść to pieprzone śniadanie, Amy wykończysz się i...- urwał, słyszałam jak bierze głęboki oddech po drugiej stronie . Zamknęłam drzwi i piętami zdjęłam buty, następnie zrzuciłam na ziemię koszulę, a torbę zostawiłam w kącie- przepraszam, po prostu...
-Dziękuję, nie często, ktoś się o mnie...- teraz to ja się zawiesiłam.
-Amy?
Odwróciłam się na pięcie i biegiem skierowałam się w stronę drzwi.
-Nie tak szybko- obcy facet pociągnął za moje włosy, poczułam każdą cebulkę, krzyknęłam. Słyszałam wołanie Zayna z nieprzerwanego jeszcze połączenia--idziemy.
Nagle pojawił się skądś drugi, tak samo wielki i łysy. Jego wyraz twarzy nie wskazywał żadnych emocji. Zatkał mi dużą dłonią usta zaciskając żelazny uścisk na ramieniu, tak bym nie mogła się wyrwać. Czułam jak wbija paznokcie przez cienką czarną bluzkę. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam. Prowadzili mnie do jakiegoś samochodu. Uderzyłam o siedzenie sycząc z bólu.
-Jedź- niski głos mężczyzny przywołał ciarki na całym ciele, po policzkach spłynęły pojedyncze łzy- teraz zobaczymy co nasz Malik zrobi.
Uśmiechnął się ukazując żółte zęby i pogładził mój policzek. Odwróciłam głowę.
-Kim jesteście ? Wypuście mnie!- ponownie zaczęłam się szarpać chcąc otworzyć drzwi i ponownie mnie złapał- Puszczaj !
Wbiłam głęboko zęby w jego dłoń. Krzyknął i od razu kontratakował. Uderzył mnie w twarz, a następnie nie wiadomo jakim cudem w brzuch wykręcając dziwnie ręce do tyłu, tak bym nie mogła się ruszyć.
-Suka- następnie ujął drugą ręką moją szyję, by głowa obróciła się w jego stronę.- Zobaczymy czy będziesz taka pyskata jak spotkasz Chrisa.
Nie odezwałam się już do końca drogi. Nie jestem pewna jak długo jechaliśmy, ale w końcu "wyrzucili" mnie z pojazdu z taką siłą, że upadłam na żwir zdzierając skórę z wewnętrznej strony dłoni. Tom, bo tak miał na imię kierowca, przynajmniej tak do niego zwracał się łysły, poderwał mnie za bluzkę do góry i zaczął ciągnąć w głąb pobliskiego lasu. Ponownie zapaliła się we mnie czerwona lampka i zaczęłam się szarpać, wyrywać, kopać, krzyczeć.... wszystko co mógłby zarobić normalny człowiek w takiej sytuacji.
-Zamknij się-kolejny raz oberwałam w twarz, ale tym razem się nie poddałam, nadal krzyczałam o pomoc- powiedziałem!
Tym razem uderzył mocniej, poczułam metaliczny smak krwi i ból pośrodku pleców. Bose stopy jak i odkryte ramiona zdążyły pokryć się licznymi zadrapaniami, kiedy pchali mnie jakąś nieznaną drogą.
W końcu znaleźliśmy się na skraju jakiegoś większego placu pozbawionego drzew, z drewnianym domkiem naprzeciw nas.
-Chrisa jeszcze nie ma.
Ruszyliśmy w jego stronę. Próbowałam się zapierać, ale gołe nogi wywoływały parzący ból.
-Amy!
To był krzyk, wyraźny, pełny jakiejś emocji. Krzyk na którym, w tym momencie najbardziej mi zależało. Niedaleko nas stał zdyszany Zayn, z potarganymi włosami i zaciśniętymi pięściami. Pewnym krokiem ruszył do nas na co trzymający mnie mężczyzna napiął mięśnie. Poczułam to. Zaczął się bać?
Zamknęłam oczy, a kiedy je otworzyłam Malik wymierzał już cios w łysego przy tym obracając się tak, że chwycił mnie za dłoń i pociągnął w swoją stronę. Bez wahania użyłam resztek własnych sił, aby wyrwać się z uścisku Toma. Usłyszałam przy uchu jedynie cichy syk Zayna, a w następnej chwili zauważyłam rozcięcie na jego kurtce z tyłu i rosnącą na niej czerwoną plamę.
Zakryłam usta dłonią. Doszedł do mnie dźwięk charakterystyczny dla filmów, kiedy ktoś wyjmuje spluwę z kieszeni i odbezpiecza ją.
Odwróciłam się tak, by spojrzeć na całą sytuację... i tak było. W jednej chwili w ręku łysego jak i Zayna zalśniła ciemna stal pistoletu. Krzyknęłam.
-Amy uciekaj. Biegnij.
Zayn mówił spokojnie, jakby nigdy nic się nie działo. Nie ruszyłam się.
-Nie zostawię cię tutaj, nie samego, nie z nimi- zaczęłam szybko mówić czując narastającą panikę- Zayn proszę ja nie chcę...
-Powiedziałem uciekaj! Już!
Na jego podniesiony głos zamknęłam powieki i zaczęłam biec ścieżką, którą zapamiętałam sprzed kilku chwil. Jeszcze nigdy w życiu nie pędziłam tak szybko. Płuca zalewał mi żar, a stopy stawały się coraz bardziej pokaleczone, ale nie zwracałam już na to uwagi. Myślami byłam cały czas z nim, nie wierzyłam, że go zostawiłam, a już w ogóle w to, że się tutaj znalazł. Musiał wszystkiego dowiedzieć się z telefonu, ale skąd wiedział?
-Nie!-ktoś złapał mnie za ramiona przysłaniając dłonią buzię, szarpałam się do momentu napotkania pary niebieskich tęczówek- Boże to ty. Ja... To znaczy... Zayn... Pomóż mu, oni mają broń i ... ja ... nie wierzę, że go zostawiłam...
Zaczęłam ponownie iść w miejsce z którego właśnie uciekałam, ale Niall mnie zatrzymał.
-Amy spokojnie- skinął głową do chłopaków, których dopiero teraz zobaczyłam. Cała trójka nieznajomych ruszyła biegiem- Pomogą, nie bój się...
-Jak mam się nie bać! Naill! Oni mogą go zabić- po polikach płynęły łzy, trzęsłam się i czułam jak siły uchodząc ze mnie niczym potok.
-Spokojnie, chodź- uniósł mnie zaczynając zmierzać w nieznaną stronę.
-Postaw mnie, mogę iść sama.
-Nie w bosych stopach-mruknął.
-Jestem za ciężka postaw mnie- pokręcił głową, nie spierałam się z nim. Usłyszałam dźwięk strzału rozchodzącego się po lesie. Ukryłam głowę w zagłębieniu szyi chłopaka, zaciskając piąstki na jego koszuli.
Dotarliśmy do leśnej drogi. Zauważyłam dwa auta, jedno z pewnością było mulata, drugiej najprawdopodobniej któregoś z chłopaków. Umieścił mnie na przednim siedzeniu i zaczęliśmy jechać.
-O co tu chodzi?- nadal dygotałam, opierając głowę o szybę, pozwoliłam nowej fali łez popłynąć po twarzy. Cały czas czułam słodki, metaliczny posmak krwi na języku, ale nie zważając na to przygryzłam wargę do tego stopnia, iż napłynęła świeża ciecz.
-Wybacz mi mała, ale nie jestem odpowiednią osobą, aby ci to wyjaśniać.
Nic już na to nie odpowiedziałam. Ne miałam sił. Nawet nie wiedziałam, że tak daleko mnie wywieźli, kiedy stanęłam w przedpokoju, nie chciałam zrobić nawet kroku w przód. Nienawidziłam tego domu coraz bardziej. Za mną stanął blondyn widział, że nie mam zamiaru wchodzić do środka, więc położył ręce na moich ramionach i zapewnił, że już tu nikogo nie ma.
Usiedliśmy w kuchni, obmywałam zdrętwiałe dłonie, twarz i ramiona. Chłopak pomógł mi oczyścić poranione nogi.
-Amy spokojnie, na pewno nic mu nie jest- z moich oczu cały czas wypływały słone krople- Mała.
Wstał i objął mnie ramionami pozwalając wtulić w tors. Zaproponował kubek herbaty na co przytaknęłam, dopiero teraz szczerze czując jak wszystko mnie boli. Usłyszałam, że ktoś wchodzi.
-Wróciliśmy!- chłopak o kasztanowych włosach wszedł uśmiechnięty odwieszając kurtkę na wieszak, jakby dopiero co wrócili z dobrego pubu.
Zaraz za nim pojawiła się głowa pełna loków, a zaraz za nią jeszcze jeden, chyba najwyższy z nich wszystkich. Sam koniec kolejki zajmował Zayn. Poderwałam się z miejsca i nie zważając na zadrapania, pewnym krokiem przemierzyłam przedpokój. Wyminęłam nieznajomy i z całą resztką sił jakie we mnie zostały uderzyłam Malika prosto w twarz.
-Co to miało być!? Zayn! Kuźwa, czy ty zdajesz sobie sprawę jak się bałam! Jak się kurwa o ciebie bałam! - uderzałam go co raz pięściami w klatkę piersiową. Po prostu stał. Stał przypatrując się mojej bezradności- Nienawidzę cię, słyszysz nienawidzę! Jesteś najbardziej porąbanym człowiekiem!- mój głos słabł z każdym słowem-Nienawidzę...
Opuściłam ręce i przyłożyłam czoło do jego torsu. Pozwoliłam, aby łzy skapywały na podłogę, czułam się bezsilna i pełna przeciwnych uczuć. Po chwili po prostu mnie objął.
Strach będący we mnie od chwili, kiedy kazał mi uciekać i zostawić go tam samego razem z tymi bandytami, powoli uchodził... Powoli zaczynałam znów czuć się bezpiecznie... Powoli...
-Przepraszam...
Nigdy w życiu nie spodziewałam się, że w tak krótkim czasie zacznie mi tak bardzo na kimś zależeć... to jest wręcz nienormalne.... Może to dlatego, że po raz pierwszy ktoś tak naprawdę się o mnie zatroszczył? Pomimo tego wszystkiego... cieszyłam się, że stoi tutaj w tym miejscu, tuż przy mnie.
Spojrzałam na palmę przy bucie.
-Zayn... krwawisz.- oderwałam się od niego rozszerzając szeroko oczy.
Zaciągnęłam go do salonu, nie musiałam zapraszać reszty by się rozgościli... sami pozajmowali miejsca na fotelach . Chwyciłam za koszyk z bandażami, lekami, wodą utlenioną i innymi pierdołami i usiadłam razem z nim na kanapie.
Całe pomieszczenie wypełniły rozmowy, ale ja siedziałam cicho pomagając powoli zdjąć kurtkę, a następnie koszulkę Malikowi.
Widząc poranione plecy nie mogłam się powstrzymać, by nie dotknąć ich w nienaruszonych miejscach. Spiął mięśnie.
-Przepraszam- mruknęłam odsuwając gwałtownie palce i sięgając po wodę.
-Masz po prostu zimne palce-uśmiechnął się.
-No sorry- przeciągnęłam słowa przykładając nasączony wacik do rany. Ponownie napiął mięśnie, ale nie wydobył z siebie, najkrótszego dźwięku.
Delikatnie jeździłam wokół zaczerwiony miejsc, przyglądając się tym samym czarnym tatuażom widniejących na skórze. W końcu skończyłam oczyszczanie i pomogłam mu przewiązać bandaż przez całą jego osobę, tak by zakryć ranę.
-Dziękuję- ukazał szereg jasnych zębów.
-To ja dziękuję... zaproponowałabym ci koszulkę na zmianę, ale nie mam raczej twojego rozmiaru- zastanowiłam się chwilę- Chodziarz... chwila.
-Jesteście jak dobre małżeństwo- spojrzałam na lokowatego wstając do wyjścia.
-Zabawne- trzepnęłam go lekko w głowę wspinając się po schodach.

~Zayn P.O.V.

Amy poszła na górę. Cieszyłem się, że nic jej się nie stało, chociaż potargane włosy i zadrapania, oraz pojawiający się siniak na twarzy nie wyglądały przyjemnie.
-Zayn o co w tym wszystkim chodzi? Rozumiem, że idzie o Chrisa, ale co ma z tym wspólnego ta dziewczyna?
Liam odezwał się od razu jak zniknęła za rogiem.
Spojrzałem na Nialla, ten od razu wstał do swojej kurtki i wchodząc z powrotem rzucił na stolik kilka zdjęć robionych z ukrycia. każdy z chłopaków zabrał po jednym przyglądając się postaci.
-Peter Miller. Facet współpracuje z Chrisem. Ojciec Amy ma u niego potężne długi i...-wziął głębszy oddasz- Amy miała być zapłatą za odsetki. Taka była umowa. Idąc tym tokiem Chris chciał załatwić pewnie dwie sprawy za jednym zamachem. Myślę, że porwanie Amy miało być pretekstem do zwabienia Zayna, a zarazem do spłacenia długu... jednak nie oszukujmy się. Chris to jakiś psychopata, nie możemy być pewni co mu chodzi po głowie.
-Jak ojciec może sprzedać córkę?- Louis prychnął pod nosem.
-Ten sukinsyn powinien gnić w piekle- przeczesałem dłonią włosy.
Blondyn schował zdjęcia do kieszeni w chwili, w której Amy weszła do pokoju.
-Szukałem jej.
-Trzymaj- wyciągnęła w moją stronę bluzę, którą dałem jej na samym początku znajomości.- Przepraszam, że nie jest wyprana, ale...
-Nie chciałam ci jej oddawać- dokończył Harry.
Bez problemu podeszła do niego i ze śmiechem pomogła spaść z zagłówka kanapy. Wszyscy zaczęli się śmiać. Nawet ona. Kochałem sposób w jaki to robiła. Nałożyłem bluzę. Cieszyłem się, że nie jest wyprana. Przepełniał ją jej zapach. Słodki, a zarazem mający coś w sobie. Chwilę radości zepsuł mi fakt, że pomimo uśmiechu na twarzy jej oczy... były zbyt smutne.

6 komentarzy:

  1. Super rozdział czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkie rozdziały są genialne. I nie są wcale nudne, bardzo fajnie się je czyta. Czekam na kolejny.
    Weny życzę i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeeeju *.*
    Czekam na więcej *.*
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Znalazłam dzisiaj to opowiadanie i od razu mnie wciągnęło. Miałam się uczyć na sprawdzian z fizyki, ale chrzanić to! Zayn i Amy są ważniejsi! Super piszesz, naprawdę podoba mi się i twój styl pisania i fabuła opowiadania. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział <3
    Po za tym, Zayn jest taki słodki w tym opowiadaniu <3
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne opowiadanie, nie mogę się od niego oderwać !! Czekam na dalsze losy bohaterów ! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję że wszystko się dobrze ułoży, a jak spotkam tego całego jej ojca to tak mu na****e, że się nie pozbiera....
    Zayn w tym opowiadaniu jest idealny *.* chcę takiego :)
    Dużo weny :)
    -Covn

    OdpowiedzUsuń